Nawet jeśli nie jesteś mechanikiem, ani nie masz dużego doświadczenia z samochodami, wiele jego elementów przed zakupem możesz sprawdzić samodzielnie. Wystarczy podstawowa wiedza, proste narzędzia i najtrudniejsze – głowa wolna od emocji. W naszym tekście podpowiadamy jak samemu przeprowadzić podstawowe oględziny kupowanego auta.
Przed wizytą
Załóżmy, że mamy już wybranego kandydata i przeglądając ogłoszenie nie znaleźliśmy żadnych dyskwalifikujących cech. Kolejny krok to telefon do właściciela w celu umówienia spotkania. To bardzo ważny etap, bo przed decyzją o osobistych oględzinach musimy mieć komplet podstawowych informacji. Upewnijmy się, że wszystkie dane z ogłoszenia są aktualne, a auto nadaje się do jazdy testowej, tj. ma aktualne ubezpieczenie OC i badanie techniczne. Możemy to sprawdzić samodzielnie, gdy sprzedający poda nam następujące dane: numer rejestracyjny, numer VIN oraz datę pierwszej rejestracji. Na stronie https://historiapojazdu.gov.pl odczytamy m.in.: daty przeglądów technicznych i przebiegi, przy których auto było badane, zmiany właścicieli oraz historię ubezpieczeniową. Obecny właściciel powinien bez ogródek udostępnić nam wspomniane dane – jeśli jest niechętny może coś ukrywać. Są również metody na sprawdzenie historii pojazdu z zagranicy np. z Niemiec, Francji, Danii, Szwecji, Holandii czy Belgii o czym pisaliśmy w osobnych artykułach.
Warto też telefonicznie wypytać o historię serwisową (rachunki, wpisy w książce), dokumentację i ważność instalacji LPG, liczbę posiadanych kluczyków. Jeśli rozmowa układa się bezproblemowo, możemy też zaryzykować pytanie o powód sprzedaży – w ten sposób czasem zdobędziemy dodatkowe informacje na temat auta. Wypytajmy o konieczne inwestycje – 90% sprzedawanych aut ich wymaga, a uczciwy sprzedawca nie będzie ich zatajał. Warto także wypytać o ewentualne naprawy blacharskie, jeśli w ogłoszeniu nie ma takiej informacji. I na koniec najważniejsze – zróbmy wszystko, żeby umówić spotkanie na dzień powszedni i przed zmrokiem, tak abyśmy podstawowe oględziny przeprowadzili za dnia, a dodatkową diagnozę zlecili czynnemu warsztatowi. Poprośmy, aby auto czekało na nas zimne, nie odpalone.
Sprawdzenie auta na miejscu
Najlepiej auto oglądać we dwójkę – ilość elementów do sprawdzenia jest bardzo duża i nawet towarzystwo laika wiele nam pomoże. Osobistą kontrolę kupowanego pojazdu najlepiej zacząć od pobieżnej obserwacji auta z zewnątrz. Oczywiście jeśli kupujemy auto za 3-5 tys. zł to nie oczekujmy cudów – taki samochód swoje już przeżył i może mieć mankamenty blacharskie. Zakładamy jednak najpopularniejszy przedział cenowy: 10-30tys. zł, a to już spora suma, więc bądźmy czujni. Warto też na wstępie poprosić o dowód rejestracyjny – sprawdźmy w nim zgodność numeru nadwozia oraz pozostałe informacje: rok produkcji, datę pierwszej rejestracji, aktualne badania techniczne. Jeśli w dokumentach wszystko gra, możemy zabierać się do dalszych oględzin.
Sprawdzenie auta z zewnątrz
Oglądając auto z zewnątrz przyjrzyjmy się panelom nadwozia: drzwiom, błotnikom i klapom. Powinny być w tym samym kolorze i odcieniu, z równymi szczelinami. Ale nawet jeśli zauważymy różnice to nie dyskwalifikuje auta – malowane elementy mogą być rezultatem delikatnej stłuczki, a nierówne szpary mają czasem nawet nowe auta w salonie. Możemy to jednak wykorzystać przy negocjacji ceny. Zaparowane lub spękane reflektory także mogą wskazywać kolizyjną przeszłość. Jeśli auto ma ksenony – sprawdźmy ich działanie, bo kosztują dużo więcej niż zwykłe lampy. Ważne są szyby: w większości przypadków każda ma nadrukowaną datę w postaci cyfry (np. 9 oznacza rok 1999 lub 2009). Jeśli wszystkie są zgodne z datą produkcji (lub rok wcześniejsze) to dobry znak. Szyba nowsza od reszty auta może oznaczać poważny wypadek lub jedynie wymianę z powodu pęknięcia/włamania. Ponadto na zewnątrz sprawdźmy poprawność zamocowania wszystkich listew, emblematów i uszczelek – to trudne do spasowania elementy przy naprawach blacharskich. Koniecznie rzućmy okiem na koła – stare opony lub zimowki założone latem sugerują, że obecny właściciel oszczędzał na aucie. Bieżnik powinien być równomiernie zużyty, jeśli jest inaczej to oznaka długotrwałej jazdy ze zużytym zawieszeniem. Zniszczone alufelgi oznaczają spore koszty, jeśli zechcemy je odnowić. Przyjrzymy się tarczom hamulcowym – spękane, porysowane lub zardzewiałe oznaczają wydatki. Koła jednej osi powinny też stać równolegle do siebie. Widoczne gołym okiem pochylenie w większości aut oznacza poważne zużycie zawieszenia. Skontrolujmy też kompletność wyposażenia typowego dla wersji auta, ale pamiętając, że konfiguracje różniły się w zależności od rynku sprzedaży. Korozja blach ocynkowanego auta zwykle oznacza wypadkową przeszłość. Pomocny może być zwykły lodówkowy magnes, który powinien przyczepić się do paneli nadwozia – jeśli tak się nie dzieje, to pod lakierem jest szpachla lub… element wykonany jest z tworzywa albo aluminium. Dociśnijmy rogi nadwozia – dzięki sprawnym amortyzatorom auto powinno od razu powrócić do pozycji wyjściowej.
Otwórzmy każde drzwi i klapę i sprawdźmy stan ich rantów, zajrzyjmy pod podłogę bagażnika i do jego schowków, gdzie często widać ślady remontu blacharskiego. Pod maską także mamy wiele do sprawdzenia – po pierwsze stan wszystkich płynów. Często znajdują się tam także informacje o ostatnich wymianach – karteczka z przebiegiem przy wymianie oleju lub stan licznika z ostatniej wymiany paska rozrządu. Zerknijmy na śruby mocujące nadkola i przedni pas. Jeśli ich główki są starte – panele nadwozia były zdejmowane, zapewne do malowania, lub nawet wymieniane. W niektórych autach jednak zdjęcie przedniego pasa jest konieczne do wymiany paska rozrządu! Upewnijmy się, że nie ma żadnych wycieków, a pod korkiem oleju nie zbiera się maź, zwykle oznaczająca rozszczelnienie silnika.
Sprawdzenie wnętrza pojazdu
Wewnątrz pierwsze spojrzenie powinno paść na stan tapicerki, kierownicy i dźwigni zmiany biegów. Mocne przetarcia mogą oznaczać wysoki przebieg, ale niektóre auta mają wyjątkowo słabe tapicerki. Najlepiej więc mieć porównanie kilku egzemplarzy. Zajrzyjmy pod dywaniki i, jeśli to możliwe, pod wykładzinę kabiny w poszukiwaniu wilgoci lub, będącej jej następstwem, rdzy. Sprawdźmy działanie wszystkich elektrycznych elementów wyposażenia: szyb, zamka, szyberdachu, sterowania foteli, ogrzewania, klimatyzacji, radia itp. Przeglądnijmy komputer pokładowy, który informuje np. jakie jest średnie spalanie auta.
Jazda próbna- co sprawdzić?
Odpalanie powinniśmy w miarę możliwości przeprowadzić na silniku zimnym. Jeśli temperatura nie jest niższa niż +5˚, sprawny silnik powinien „zaskoczyć” po maksymalnie 3 sekundach kręcenia rozrusznikiem. Po odpaleniu wszystkie żółte i czerwone kontrolki na zegarach powinny zgasnąć. Z rury wydechowej „zdrowego” auta może się przez chwilę wydobywać para wodna, ale mocne czarne kopcenie, niebieski dym lub gęste białe obłoki oznaczają problemy. Do kilku minut po odpaleniu „na zimno” obroty silnika mogą być zwiększone, ale ostatecznie powinny spaść lekko poniżej 1000obr./min. i nie zwiększać się bez wciskania gazu.
Jedźmy bez radia, żeby wyłapać niepokojące dźwięki. Ruszając na przejażdżkę ustalmy ze sprzedającym trasę wiodącą przez drogi o kiepskiej nawierzchni (sprawne zawieszenie nie może na nich nadmiernie stukać) oraz pozamiejskie. Na tych drugich sprawdźmy, czy auto równo i dynamicznie przyspiesza i hamuje bez wibracji na kierownicy. Zahamujmy też „bez trzymanki”, aby sprawdzić, czy auta nie ściąga na którąś stronę (to samo z przyspieszaniem). Gdy silnik jest już rozgrzany, wskazówka temperatury płynu chłodniczego powinna zatrzymać się w okolicach połowy skali. Jeśli wędruje w kierunku czerwonego pola, oznacza to niewydolność układu chłodzenia i przegrzewanie silnika, co prowadzi do jego szybszego zużycia. Turbosprężarka (jeśli auto ją ma) powinna równo napędzać auto aż po czerwone pole obrotomierza, bez nadmiernego świszczenia. Za zgodą właściciela sprawdźmy, czy w aucie działa ABS – powinien zaskoczyć przy ostrym hamowaniu nawet z prędkości 30km/h. Hamulec ręczny sprawdzamy zaciągając go do oporu i próbując ruszyć z „jedynki”. Koła nie powinny nawet drgnąć. Z kolei, gdy na ręcznym wrzucimy trójkę i spróbujemy ruszyć, silnik powinien gasnąć. Jeśli tak się nie dzieje – sprzęgło jest zużyte. Upewnijmy się jeszcze jadąc na najwyższym biegu z obrotami poniżej 2tys/min. Jeśli po wciśnięciu gazu do oporu silnik nabiera wyższych obrotów, ale auto nie przyspiesza – sprzęgło się „ślizga” i wymaga wymiany. Mocne przyspieszanie na niskich obrotach pozwala też zdemaskować ewentualne zużycie koła dwumasowego, któremu towarzyszą mocne wibracje. Na parkingu warto także skręcić kierownicę do oporu i ruszyć, nasłuchując ewentualnego stukania zużytych przegubów. Pukanie nie powinno też pojawiać się przy zmianach biegów i mocnym dodawaniu gazu. Poszczególne biegi muszą wskakiwać bez oporu i nadmiernego hałasu. Skrętowi kierownicy na postoju nie powinny towarzyszyć piski ani jęki pompy wspomagania. Duże szumy z okolic kół oznaczają zużyte łożyska lub opony. Po zatrzymaniu zgaśmy silnik i sprawdźmy jak odpala rozgrzany. Powinien zaskoczyć błyskawicznie i utrzymać równe obroty poniżej 1000obr./min. Ponownie podnieśmy maskę przy pracującym motorze i odkręćmy korek oleju – dymienie i dławienie to oznaki zużycia silnika, niepokojący może też być mocny zapach paliwa spod korka. Otwórzmy zbiornik wyrównawczy płynu chłodniczego – ciecz nie powinna mieć bąbelków ani zapachu oleju.
Warsztat, stacja diagnostyczna, ASO
Jeśli nasze amatorskie testy nie zdyskwalifikowały oglądanego auta, to najwyższy czas zasięgnąć porady specjalisty. Możemy też kupić samochód bez takiej konsultacji, ale w przypadku nowoczesnych aut za niemałe pieniądze nie zaszkodzi jeszcze zerknąć na wóz w warsztacie. Można po prostu podjechać na stację diagnostyczną, gdzie w cenie oscylującej wokół kosztu corocznego badania technicznego (ok. 100zł) diagnosta sprawdzi podstawowe podzespoły: hamulce, zawieszenie, oświetlenie, ogumienie, układ wydechowy oraz zbada stan blacharski podwozia. Na stanowisku diagnostycznym możemy też sami spojrzeć na auto od spodu i, za zgodą właściciela, np. śrubokrętem obstukać podatne na korozję elementy: progi, podłogę bagażnika, podłogę pod fotelami i nogami pasażerów. Koszt naprawy skorodowanych elementów podwozia może być bardzo duży, a naprawa czasochłonna. Na koniec poprośmy diagnostę o pisemny werdykt badania lub wydruk z testu zawieszenia i hamulców.
Jeśli chcemy skrupulatnej i profesjonalnej diagnozy, znajdźmy w pobliżu serwis specjalizujący się w pojazdach danej marki (np. ASO). Przegląd przedsprzedażowy będzie w nim z pewnością droższy, ale też znacznie bardziej wnikliwy i pozwoli oszacować pierwsze inwestycje po zakupie – a te pojawią się z pewnością. Pamiętajmy jednak, że wizytę w takim warsztacie musimy umówić nawet kilka dni wcześniej.
Podsumowanie
Podczas oględzin samochodu wiele elementów możemy sprawdzić samodzielnie. Mimo wszystko, powinniśmy to traktować jedynie jako wstęp do konkretnej diagnozy na warsztacie pod okiem specjalisty, jeśli chcemy uniknąć przykrych niespodzianek zaraz po zakupie auta. Samochody za 20-30 tys. zł to zwykle już dość zaawansowane technologicznie konstrukcje, w których jednorazowa naprawa może oznaczać rachunek na poziomie 20-30% wartości całego samochodu.